9 Maj, imieniny obchodzi: Grzegorz, Katarzyna, Karolina

Kategorie:
    Gdzie się bawić?
    Barwy Lata
    Agroturystyka
    Fotogaleria
    Gastronomia
    Jak do nas dojechać?
    Kupię/sprzedam nieruchomość
    Motoryzacja
    O regionie
    Ośrodki wypoczynkowe
    Rekreacja
    Sklepy
    Stowarzyszenie Rozwoju Turystyki Boszkowo
    Turystyka
    Zdrowie i uroda
     
    Serwis:
    Oferta
    Kontakt
    O serwisie
    Pisali o nas
    Pogoda na dziś, jutro, ...
    Pozwól wybudować nam swoją stronę WWW
    Spot radiowy
    Strona główna
     
    Mapa Boszkowa:
     
     
    Interaktywne zwiedzanie
     
    Punkt apteczny:
     
    apteka
     
    Cash point
     
    bankomat
     
    Część 4 Drukuj
    << powrót

    Data publikacji:2011-06-11
    Kategoria:Barwy Lata
    Odsłon:6432


    Kiedy zbliża się połowa czerwca Boszkowo jest już zapełnione turystami. Na dobre budzi się i tętni życiem. Jeśli nie jesteś pieszym – uwierz, ciężko będzie przejechać przez słynne „Pudełkowo” na biegu wyższym niż skromna dwójka. Jeśli tylko pogoda dopisuje, można uznać, że tutaj lato już dotarło i sezon można uznać za rozpoczęty. Dla Kasi oznaczało to przeniesienie się na stałe do ośrodka. Zajęła jeden z domków przeznaczonych dla pracowników, razem z paroma innymi członkami załogi. Przebywała w nim bardzo rzadko, a mianowicie głównie w nim sypiała, zmęczona po całym dniu. Nie widziała Mateusza już od tygodnia, a brakowało jej odwagi by po prostu zapukać do jego drzwi. Większość czasu pochłaniały obowiązki jakie miała, więc pozostawało jej jedynie myślenie na jego temat – działanie było rzadko możliwe. Trochę niepokoiło ją to, że on także nie próbował szukać z nią kontaktu, w końcu odniosła wrażenie, że zależało mu bardziej niż jej. Coraz bardziej rozczarowana znajdowała wymówki takiego zachowania. Jedynymi stałymi punktami jej życia stały się praca i regularne spotkania z Anką i Wojtkiem. Spędzali razem niemal każdą jej przerwę obiadową. Tak było również i dzisiaj.
    - Mówiłem, że to palant. – Wojtek wzruszył ramionami.
    - Zmieńmy temat. Wszystko jest jasne, takie rzeczy się zdarzają. – Kasia nie miała ochoty na dyskusje.
    - Opowiadałaś przecież, że było niesamowicie… - Anka nadal drążyła.
    - To było jak bańka mydlana. Piękna, dopóki nie rozpryśnie się w powietrzu. – wyjaśniła bawiąc się widelcem.
    - Artystyczny bełkot. – podsumował.
    - Nie no, to ma sens… - poparła przyjaciółkę.
    - W sumie tak. O tych pękniętych bańkach można zapomnieć i zrobić nowe… Wiesz, ja zawsze mieszałem płyn do naczyń z wodą i potem jakoś szło… Nie żebym był dobry w metaforach. – zajadał się ziemniakami.
    - Nie mówi się z pełnymi ustami. – działał jej na nerwy.
    - Dobra, nie wtrącam się. Poplotkujcie sobie po kobiecemu, ja spróbuję zająć miejsce obok tej nieziemskiej blond istoty… - spojrzał w kierunku dziewczyny siedzącej w rogu stołówki.
    - Yhh.. Spadaj. – Anka wywróciła oczami, a on opuścił ich stolik i rzeczywiście przysiadł się do nieznajomej.
    - Kasia, spodobał Ci się? – zadała podstawowe pytanie.
    - Ani trochę. – odburknęła, po czym widząc minę przyjaciółki westchnęła. – Tak, spodobał mi się.
    - No to mamy problem. – skrzywiła się.
    - Oczekiwałam nieco innej rady.
    - Przecież nie kupisz kwiatów i nie padniesz przed nim na kolana. – żywo gestykulowała kiedy posługiwała się ironią.
    - Przestań machać rękami i nabijać się z cudzego nieszczęścia. Może sprawy same się rozwiążą…
    - Tak, wtedy kiedy niechcący utniesz sobie palec myśląc o nim.
    - O, wypraszam sobie, krojenie to nie moja działka. – uniosła ręce w obronnym geście.
    - Czekaj, masz wszystkie palce jeszcze… ? – zaczęła liczyć.
    - Jesteś okropna.
    - Przepraszam. Tak na poważnie to myślę, że powinnaś go mieć w…
    - Anka, wyrażaj się. – przerwała jej. – Hmm… ale zgadzam się z Tobą.
    - Bądź zimna i niedostępna. Pokaż mu swój arktyczny chłód.
    - Skłonny się na mnie rzucić biorąc pod uwagę te upały… - powiedziała pod nosem.
    - Może i tak. Uwierz w siebie. Zrozumiałaś? Lód, zimno, dystans?
    - Ok., łapię. – wywróciła oczami. – Tylko najpierw musiałby się tu pojawić.
    - Pojawi się, to jest pewne. Te wszystkie dziwaczne artystyczne zachowania sprowadzają się w końcu do normalnych.
    - Fascynujące… - podparła się łokciem.
    - A dzisiaj idziesz na zakładową imprezę. – wyskoczyła z pomysłem.
    - Tak, już biegnę. – skrzywiła się.
    - Postanowione. My też przyjdziemy.
    - No dobra…
    - Więcej entuzjazmu by się przydało. O, ktoś wrócił z łowów, bez zdobyczy. Co za niespodzianka. – spojrzała w kierunku Wojtka, który przysiadł się do nich z talerzem.
    - Chyba nie przepada za szpinakiem. – stwierdził, po czym cała trójka się roześmiała. Kto wie, może wieczorem humory im dopiszą.

    ***

    Z racji pięknej pogody krzesła i stoły zostały rozstawione na zewnątrz. Sprzęt muzyczny właśnie był sprawdzany, gdy przybyli na miejsce. Całą miejscowość otulał już zmierzch. Chmury poszarzały, a słońce znikało za horyzontem. Na zabawę zostali zaproszeni zarówno pracownicy jak i goście ośrodka. Szykowano już ognisko, a wesołe rozmowy wypełniały powietrze.
    - Chcę iść spać. – mruknęła Kasia bawiąc się rąbkiem swojej białej sukienki wiązanej na szyi.
    - Co Ty, przedszkolak jesteś? – Anka szukała wzrokiem jakiegoś chłopaka, którego oczywiście mogłaby poderwać.
    - Skończ z tym wpatrywaniem dobrego towaru. – Wojtek szturchnął ją łokciem.
    - Idzie mi to zdecydowanie lepiej od Ciebie, więc logiczne, ze robię to częściej. – odcięła się.
    - A statystycznie rzecz ujmując jesteś najbardziej wredna z nas wszystkich. – nie poddawał się.
    - Tak, tak, a ja nadal chcę iść spać. – miała ochotę tupnąć nogą i wyjść.
    - Zaraz coś zaradzimy. Może drink? – zaproponował.
    - Drinki. – poprawiła go.
    - Już się robi. – ruszył w kierunku baru.
    - Anka, to nie był dobry pomysł… - skrzywiła się.
    - Przestań marudzić. Wyśpisz się po śmierci. – zaciągnęła ją w kierunku stolika. – Zaraz zaczną grać i zrobimy to co zawsze, oddamy się zabawie i zrelaksujemy.
    - Niech Ci będzie.
    - Voilà – postawił przed nimi kolorowe napoje wyskokowe.
    - Zamawiam czerwony! – Kaśka zgarnęła wysoką szklankę.
    - Ze względu na sytuację pozwolę Ci na ten występek.
    - Jakiś toast?
    - Może za nas?
    - Egoistycznie i w równym stopniu idealnie. – szklanki poszły w górę. Zabawa się zaczęła.

    ***

    Szalony taniec pozwolił na chwilę zapomnienia. Taka chwila jest cenna, nawet jeśli trwa naprawdę krótko. Wymazanie problemów z myśli nie jest rzeczą łatwą, więc kiedy ta sztuka się udaje zbliżamy się do jakiegoś rodzaju szczęścia. Nie jest to oczywiście to samo co rozwiązanie problemu, ale pozwala zasmakować beztroski, na jaką czekamy.
    - Uff, to było genialne… Lepsze niż oryginał! – wrócili do stolika po piosence z musicalu „Grease”.
    - Nowy Travolta właśnie się narodził… ! – Wojtek uderzył się w pierś.
    - Męskie rytuały… - zaśmiały się.
    - Prostackie.
    - Czyli nadal męskie.
    - Powinienem znaleźć sobie jakiegoś porządnego kumpla.
    - Masz już jednego w domu. A wraz z nim monitor i klawiaturę. – zapewniła go Kasia.
    - O głośnikach zapomniałaś. – dodała Anka.
    - Nowych! – poprawił je.
    - Eyy.. Szykują karaoke! – zauważył.
    - Kaśka, idź!
    - Nigdzie nie idę, nie ma mowy.
    - Jesteś nienormalna, przecież chcesz…
    - Studiować wokalistykę, wiem… Ale nie muszę tego robić.
    - Wręcz przeciwnie. – wstał i pociągnął ją za rękę. Robił to konsekwentnie do momentu dotarcia na środek. Nie miała wyjścia. Szepnęła tytuł piosenki gitarzyście. Ścisnęła mikrofon i próbowała ignorować ciszę jaka nastała. Kiedy usłyszała pierwsze takty przymknęła powieki i mimo wszystkich ludzi dookoła została sama. Sama, wraz ze swoim śpiewem.

    There's a song that's inside of my soul
    It's the one that I've tried to write over and over again
    I'm awake and in the infinite cold
    But you sing to me over and over and over again

    Czuła się coraz pewniej. Nie wiedziała, że on stał gdzieś z tyłu opierając się o drzewo. Słuchał jej. Słuchał tego pięknego, delikatnego głosu.

    So I lay my head back down
    And I lift my hands
    And pray to be only yours
    I pray to be only yours
    I know now you're my only hope

    Rozbrzmiały pierwsze nieśmiałe oklaski i szepty uznania. Ona natomiast kontynuowała, znała słowa i nie musiała spoglądać na ekran. Serce biło jej coraz szybciej.


    Sing to me the song of the stars
    Of your galaxy dancing and laughing and laughing again
    When it feels like my dreams are so far
    Sing to me of the plans that you have for me over again


     Kiedy otworzyła oczy natknęła się na jego spojrzenie. Nie oderwała go od niego i refren śpiewała już tylko dla niego. Mimo wszystko.

    So I lay my head back down
    And I lift my hands
    And pray to be only yours
    I pray to be only yours
    I know now you're my only hope…

    Zamilkła i przyjęła aplauz ze zdziwieniem. Anka i Wojtek wiwatowali. Dygnęła i szybkim krokiem szła przed siebie. Przyjaciele nieco zdezorientowani nie podążyli za nią. Zrobił to Mateusz.






    Komentarze:
    masz swoje zdanie? - dodaj komentarz

    Wyszukiwanie:
     
     
     
    Odnośniki:
     
    windsurfing w Boszkowie
     
    patron medialny boszkowo.info
     
    restauracja Toscania zaprasza - 3km od Boszkowa
     
    Dla regionu:
     Stowarzyszenie Rozwoju Turystyki
     
    Lokalizacja:
     
     
    Barwy Lata
     
    Barwy Lata - opowiadanie w odcinkach
     
    WOPR:
     
    Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe - Boszkowo
     
    Multimedia:
    Spot radiowy boszkowo.info
    Przemęcki Park Krajobrazowy - ptaki
     
    Reklama
     
    © 2003-2011 Internet Media