Siedziała i wpatrywała się w osłupiałe miny swoich przyjaciół. Anka zastygła, a Wojtek ostentacyjnie żuł gumę. Właśnie dowiedzieli się czym zajmowała się Kasia w ostatnich dniach. - Konstelacja Wodnika, też mi bajerant. – odezwała się w końcu Ania. - Coperfield skubany. – dodał chłopak. - David jest magikiem, a Mateusz… - Tak, tak, ósmym cudem świata… - dokończył za nią wywracając oczy. - Nie powiedziałam tego. – broniła się. - Nie musiałaś. Twoja przeraźliwa radość aż bije po oczach. - Hmm… Zawsze wiedziałam, że mogę na Was liczyć. – skomentowała i wstała z fotela. – Dziękuję państwu, możecie opuścić mój teren. – pokazała ręką drzwi. - W taki właśnie sposób miłośc burzy przyjaźnie. – prychnął Wojtek. - Daj spokój, siadaj i opowiedz ze szczegółami jak on całuje. – Anka klepnęła przyjaciela w ramię i wyszczerzyła zęby w kierunku Kasi. - Wolałabym nie. – zawstydziła się. - Oh, oh… Ktoś tu się zarumienił. – droczył się. - Wszystko Wam już powiedziałam. Tak się jakoś potoczyło… - I te jego skrzypce… - dodała Anka tłumiąc śmiech. - Cytaty do księżyca… - kontynuuował. - Jesteście okropni. Musicie go poznać. – zadeklarowała. - Już miałem okazję, wtedy, kiedy wydzierał się na Ciebie za rozlany sok. - Ja przelotnie… Jest kawał ciacha, ale żeby takie z kremem to nie… - Pójdziemy wieczorem gdzieś we czwórkę. - Kaśka. Najpierw pobądź z nim we dwójkę. Potem się poznamy. Nie przejmuj się nami. - Jesteśmy wredni, ale i tak się cieszymy… Dzwoń do swojego Romeo i umówcie się. – przesłąła jej buziaka w powietrzu. - Chyba, że się boisz tego szalonego skrzypka… - Wojtek nie mógł się powstrzymać. Kasia zmierzyła go wzrokiem. - Macie rację. Poznacie go później. Tymczasem… - chwilę się zastanawiała po czym wykręciła jego numer. - Tak? – odezwał się po paru sygnałach. - Masz ochotę potańczyć?
***
Wybranie sukienki zajęło Kasi dwie godziny. Przyjaciele rozłożeni na łóżku komentowali kolejne kreacje. Ostatecznie miała na sobie niebieską zwiewną sukienkę w odcieniu modraków, wygodne czarne sandałki i czesane wiatrem włosy. Czekała na niego pod „Dżidasem”. Tam gdzie się pierwszy raz spotkali. Muzykę można było tu usłyszeć codziennie, wszelkie rytmy wchodziły w grę. Od tych klasycznych po nowoczesne, które dopiero niedawno opuściły wytwórnię płyt. Uśmiechała się pod nosem. Nagle poczuła dłonie na swoich oczach. - Nie strasz mnie… - szepnęła dotykając jego rąk. - Jaka pewna, że to ja… - zsunął dłonie i pojawił się przed nią. - A któż inny? Z reguły nikt nie zwraca na mnie uwagi. – wzruszyła ramionami. - To bardzo dziwne biorąc pod uwagę Twój urok, który w tej chwili sprawia, że nie mogę się na Ciebie napatrzeć. – odgarnął kosmyk jej włosów z policzka. - Taa… - zaśmiała się. - Wyglądasz pięknie. – chwycił jej dłoń i okręcił dookoła. - Oj przestań, To Ty mącisz w głowie dziewczynom. - Ja mącę? – zdziwił się. - Zwłaszcza kiedy robisz taką minę jak teraz… Akrobacje spojrzeniem. – przechyliła głowę wpatrując się w niego. - Tobie też mącę? – zbliżył się do niej z szelmowskim uśmieszkiem. - Odrobinę… - westchnęła udając brak zainteresowania. - Powiało chłodem. – przyciągnął ją do siebie. - Uważaj… - ostrzegła. - No dalej, uśmiechnij się… Nie wytrzymasz taka niewzruszona zbyt długo… - droczył się. W końcu się roześmiała. - Wygrałeś. - Jakaś nagroda może… ? - Materialista. - Malutka chociaż? – ujął jej podbródek. - Ehh… teraz mącisz strasznie. – uśmiechnęła się i pozwoliła mu się pocałować. - Mogę panią zaprosić na sok? – zapytał po chwili. Znów się roześmiała. - Jasne. - Tym razem powinnaś mnie oblać podwójnie. Za tamto zachowanie. - Zobaczymy… Możesz się zrehabilitować. – usłyszała pierwsze takty „Hungry eyes” i spojrzała na niego wymownie. DJ często puszczał kawałki z „Dirty Dancing”. Goście porywali się wtedy do tańca. - Kiepski ze mnie Patrick Swayze. – skrzywił się. - Jakoś Ci nie wierzę. - Jakoś myślę, że nie chcesz się przekonać. - Jakoś jednak tak. - W takim razie… Czy mogę Cię prosić do tańca? – wyciągnął swoją rękę w jej kierunku. - Owszem. – dygnęła i podała mu swoją dłoń. Uśmiechnięci weszli na parkiet. Przyciągnął ją do siebie i przechylił, tak, że trzymał ją teraz tuż nad ziemią. Jej włosy dotykały parkietu. Skradł jej buziaka i podniósł do pozycji stojącej. - Maserak szalony… - szepnęła wtulając się w niego. - Mącisz mi w głowie i widzisz co się dzieje… - objął ją. - Chcę tak tańczyć całą noc. - Dopóki tylko będą grali. Zrobimy tylko przerwę na sok… - Ma się rozumieć. Tak jak powiedział, tak zrobił. Tańczyli do północy. Raz wolniej, raz szybciej, w rytmach samby, rock and rolla, disco… Śmiali się i szaleli. Ich śmiech roznosił się pomiędzy tańczącymi, ginął gdzieś w odgłosach muzyki. Widzieli tylko siebie. Los założył im na nosy różowe okulary. Żadne z nich nie miało ich ochoty tej nocy ściągać.
|